Spotkanie z Jegorowem
Spotkanie z Jegorowem
Robert Szmarowski Robert Szmarowski
1467
BLOG

Spotkanie z Jegorowem

Robert Szmarowski Robert Szmarowski Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Mozolny wysiłek niestrudzonej gwardii lizusów nie idzie na marne. Gdyby nie oni, dowódcy mieliby olbrzymi problem z rozdziałem funduszu nagród.


Wyobraźmy sobie lizusa:

Tak jest, panie komendanciku!

A panie komendancie, co tam zrobili!

Panie komendancie, kolega S. zrobił idiotkę z koleżanki W., a ona bezczelnie zaprzecza!

A jaki pan dzisiaj ludzki, panie komendancie.

Ha ha ha, cóż za poczucie humoru! No pan komendant, jak już zażartuje...!

Mam plwocinę na czole? Nie, to deszcz!

Wiele odwagi cywilnej potrzeba, aby każdego dnia z takim samym zapałem wchodzić z otwartymi oczami w „łaski” szefa. Jawnie, pod własnym nazwiskiem. Na chwałę Jednostki Organizacyjnej i w imię dalszego dynamicznego rozwoju własnej kariery.

Mozolny wysiłek niestrudzonej gwardii lizusów nie idzie na marne. Gdyby nie oni, dowódcy mieliby olbrzymi problem z rozdziałem funduszu nagród. W grę wchodziliby bowiem wszyscy podwładni. A tak, pula kurczy się do garstki żelaznych faworytów. I tylko czasami, przez pomyłkę, nagroda zostanie przyznana w oparciu o przesłanki merytoryczne, w wyniku czego otrzyma ją ktoś zupełnie nieodpowiedni.

Jaka szkoda, że jeszcze nie wszyscy rozumieją, jak pożyteczna jest aktywność lizusów. Być może bierze się to stąd, że nie każde ich zachowanie jest we właściwy sposób odbierane przez otoczenie. Na przykład, gdy lizus mówi: „idę do komendanta”, otoczenie nie ma pewności, co jest celem wizyty. Czy cel spotkania jest tylko merytoryczny, to znaczy związany z pracą? Czy może właśnie lizus wybiera się do przełożonego, aby podjaśnić któregoś z kolegów.

Dla większej czytelności przydałby się jakiś system znaków. Na przykład zwykła wizyta merytoryczna, mogłaby się nazywać „spotkanie z szefem”. A wizyta lizusowska - „spotkanie z Jegorowem”. Czytelne, prawda?

Nieczytelne? Więc powtórzmy nieco wolniej i głośniej:

SPOT-KANIE-Z-JEGO-ROWEM

Od tej pory, gdy po powrocie z gabinetu szefa, nasz lizus nie będzie miał umorusanych na brązowo ust (bo po drodze zdąży obetrzeć), z dumą oświadczy zdezorientowanym kolegom: „byłem na spotkaniu z Jegorowem!” I wszystko stanie się jasne. Wysiłek lizusa docenią nawet najwięksi malkontenci.

Epilog

To stary dowcip, ale pasuje jak ulał:

król:

Doktorze, od dłuższego czasu mam problem z wypróżnianiem.

lekarz:

Proszę zdjąć spodnie i się pochylić. Zobaczmy... hmm... Ależ Wasza Królewska Mość nie ma odbytu!

król:

No tak, zalizali!

Zobacz galerię zdjęć:

ALERT WAZELINOWY
ALERT WAZELINOWY

Kontynuację bloga znajdziecie Państwo pod tym adresem: http://szmarowski.salon24.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości