GDZIE BYŁ TEN PALUCH?
GDZIE BYŁ TEN PALUCH?
Robert Szmarowski Robert Szmarowski
1628
BLOG

ANI CENTA DLA VINCENTA - obywatelska akcja oświatowa

Robert Szmarowski Robert Szmarowski Polityka Obserwuj notkę 2

 

 
Ktoś powie, że jakieś tam dwa i pół miliona, to nie są pieniądze, które mogłyby zaważyć na kondycji budżetu państwa. Co racja, to racja. Tylko że te drobne kradzieże z matczynego portfela zsumowały się do dużej dziury budżetowej. I nie ma mowy o tym, aby tegoroczna „korekta” budżetu pozostała bez wpływu na poziom życia społeczeństwa.
 
Rząd ogłosił, że deficyt budżetowy trzeba zwiększyć o wiele miliardów złotych. Bo ten rok jest krytyczny i zmieniająca się sytuacja nie pozwoliła na bardziej precyzyjne oszacowanie tegorocznych wydatków.

Nasza akcja ma na celu uświadomienie Polakom, na jaką skalę władcy Polski trwonią pieniądze, ciężko zarobione przez jej obywateli. Wydają publiczny grosz na prawo i lewo. Gdy chodzi o ich uciechy i kaprysy, zapominają o elementarnych normach przyzwoitości. A potem, jeden z drugą, mrużąc do kamer mokre ślepia, wmawiają nam, żeśmy rozrzutni i nazbyt konsumpcyjni.

"Gdzie stu je, tam się jeden naje", jak mawiał kapral Kucharek w "Czterech pancernych", przywłaszczając konserwy z żołnierską mielonką.

RZĄDZĄCY TRWONIĄ MILIONY, A OD NAS ŻĄDAJĄ MILIARDÓW!

Rozliczmy ich! Niech wreszcie zaczną się tłumaczyć. Niech odpowiedzialni za niegospodarność stracą robotę, przynajmniej na krótko. Niech to się nazywa ucieczka do przodu, albo gospodarczo-kadrowy manewr techniczny. Niech to się nawet nazywa populizm. Ale niech ci, którzy mają czelność wzywać nas do zaciskania pasa, sami pierwsi pokażą, że są do tego zdolni.

Nie wystarczy, aby Władcy postępowali legalnie. Domagajmy się, aby zaczęli postępować także przyzwoicie.

Nie wszystko, co wolno czynić, czynić przystoi. Wiele ten trwoni, komu wiele powierzono. Władzo - oszczędzać zacznij od siebie!
 
Aby nie być gołosłownym, poniżej przedstawiam krótki przegląd patologii wydatkowych, których władza dopuściła się w ostatnich dwóch latach.
 
Nowe logo Policji – miliard złotych
 
Oficjalnie chodzi o program standaryzacji siedzib jednostek policyjnych. Nowe będą budowane według nowoczesnego standardu architektonicznego, a stare do tego standardu zostaną doprowadzone. Nowa oprawa graficzna, przyjazne i funkcjonalne wnętrza, nowy identyfikator graficzny. W założeniach brzmi pięknie, ale od początku było oczywiste, że miliard złotych nie wystarczy na to, aby wystandaryzować wszystkie komisariaty. Miliard, to bardzo dużo pieniędzy. To pięć procent tego, czego rządowi zabraknie w kalkulacjach budżetowych na ten rok. Kto wpada na taki pomysł, aby w „roku krytycznym” dla państwowego budżetu, w kolejnym roku, gdy Służbom Mundurowym brakuje pieniędzy na mundury i paliwo, zajmować się projektowaniem neonów za miliard złotych? Dyletant? Sabotażysta? Nie ważne jak go nazwiemy. Ważne, aby zmusić go do publicznych wyjaśnień. A potem wywalić z roboty, na zbity pysk.
 
Tablety dla posłów – 3 miliony na zabawki
 
Posłowie otrzymali służbowe tablety, aby mogli zapoznawać się z elektroniczną wersją druków sejmowych. Po kilku latach zakup zwróciłby się w taki sposób, że od pewnego momentu zaprzestano by druku tego rodzaju dokumentacji i byłaby ona dostępna wyłącznie w wersji elektronicznej. Pięknie? Pięknie. Jest tylko małe ale, które w praktyce zakup tabletów czyni aktem skandalicznej niegospodarności. Wycofanie papierowej wersji druków opatrzono kilkuletnim vacatio legis. W okresie przejściowym posłowie i tak czytają dokumenty papierowe, a tablety wielu spośród nich służą jako fajne zabawki. Tego typu sprzęt deklasuje się bardzo szybko. Wyobrażacie sobie czteroletni tablet? Chyba tylko w muzeum techniki. A więc w następnej kadencji zakup trzeba będzie powtórzyć, prawda? Ponadto nie każdy, komu tablet wydano, czuł się zobligowany do używania go, albo używania zgodnie z przeznaczeniem. Przykłady? Ot, choćby tabletowe expose technicznego premiera Glińskiego, odtworzone z mównicy przez posła Kaczyńskiego, przy użyciu służbowego tabletu. Albo wypowiedź posła Kłopotka, który recenzując wystąpienie Kaczyńskiego – tablet – Glińskiego, z bezczelnym uśmieszkiem oznajmił dziennikarzom, że zachęciło go to, aby wreszcie włączyć służbowy tablet i zacząć się nim posługiwać. Po dwóch latach, od momentu otrzymania go.
 
Premie dla Prezydium Sejmu i Prezydium Senatu – po 60 tysięcy na głowę.
 
Przyjmując, że członkowie wymienionych gremiów pobierają miesięcznie około 10 – 12 tysięcy PLN, premia wynosząca 60 tysięcy oznacza lekko licząc pięciokrotność jednej pensji. Czy dziesięć tysięcy miesięcznie, to dużo, czy mało? Zależy z czym i z kim porównać. Z całą pewnością ci, których kolejne „reformy”, „urealnianie cen”, czy inne „korekty budżetu” dotykają najsilniej, marzą, aby zarabiać choć połowę tej kwoty. A ile wynosi „normalna”, pracownicza premia? Bardzo rzadko zdarza się, aby stanowiła równowartość jednej miesięcznej pensji. Zwykle jest to jedna piąta, maksymalnie jedna trzecia jednej wypłaty. Władza pławi się w luksusach, a maluczkim każe oszczędzać. Wolno jej? Zabronione to nie jest. Ale przyzwoite z pewnością także nie. Dlatego takie plugawe nadużywanie społecznego mandatu zasługuje na publiczną krytykę. Trzeba o tym głośno mówić i jak najostrzej piętnować.
 
Premie dla urzędników kancelarii Sejmu – szef i zastępca dostali po 60 tysięcy.
 
Uzasadnienie? Bo dobrze wykonują swoją pracę. No tak. Wszak są wolontariuszami, których trzeba docenić przynajmniej w tak skromnym, moralnym wymiarze. Wolne żarty. Oni także zarabiają 10 – 12 tysięcy złotych miesięcznie. Ale tu pani Kopacz ma uzasadnienie awaryjne. Kosmiczna premia należała im się, bo bardzo sprawnie przeprowadzili operację... rozdania posłom tabletów. Gospodarność godna nagrody Nobla.
 
Nowy gabinet szefa Policji – 2,5 miliona złotych
 
Rzecznik komendanta głównego Policji wprawdzie zaprzeczył informacji podanej przez „Rzeczpospolitą”, że chodzi właśnie o taką bizantyjską kwotę. Ale na dowód tego, że chodzi o inną kwotę, nie przedstawił żadnych dokumentów. Dwie i pół bańki pozostają więc w grze. Co można kupić za takie pieniądze? Dokładając kilkaset tysięcy, można za to kupić stumetrowy apartament w luksusowym apartamentowcu nad samym morzem, na przykład w Gdyni. Uderzająca urzędnicza skromność w „roku krytycznym”. Jak uzasadnia taki rozmach sam beneficjent? „W skali budżetu takiej instytucji, to nie są znaczące kwoty”.
 
Bankructwo Centrum Usług Logistycznych w Policji – 10 baniek!
 
Powołano taki twór, bo kilku przedsiębiorczych cwaniaczków w mundurach wymyśliło sposób, jak położyć łapę na publicznej kasie. Duża firma, to i logistyka rozbudowana. A duże potrzeby, to duże pieniądze. I dziesięć milionów wsiąkło w ściany skarbca. Wszczęto śledztwo, kogoś tam zwolniono. Ale tym ludziom ktoś te pieniądze wcześniej powierzył. Kto? Zapytajcie rzecznika szefa Policji.
 
Sieć radarów drogowych – setki milionów złotych
 
Jeden fotoradar wraz z infrastrukturą, to wydatek około 600 tysięcy PLN. Nakupiono tego draństwa naprawdę sporo. Stacjonarne i mobilne, pojedyncze i strefowe. Uzasadnienie? Aby pijani kierowcy nie zabijali dzieci na osiedlach. Dość logiczne, jak na bełkot, który trwale cechuje autora cytowanego uzasadnienia. Co jeszcze bełkotał? Będę przeszczęśliwy, gdy ta sieć radarów nie przyniesie budżetowi ani złotówki. „Uważaj o co prosisz”, powiada stare chińskie przysłowie. Zamiast zaplanowanego półtora miliarda, kierowcy dostarczyli budżetowi zaledwie sto milionów. Tak, zaledwie, jeśli weźmie się pod uwagę skalę inwestycji w sieć poboru łupów, eufemistycznie nazwaną systemem kontroli prędkości. Indagowany w tej sprawie minister finansów zrzucił odpowiedzialność na ministra transportu. Jak to zrobił? „Ja nie miałem wyjścia. Musiałem uwzględnić po stronie przychodów taką kwotę, jaką minister transportu wskazał, jako wpływy z mandatów”. Może i tak było. Ale na jakich przesłankach minister transportu oparł swoje szacunki? Dla przypomnienia, w roku 2011 szacowano, że 2012 przyniesie budżetowi 1,2 miliarda PLN wpływów z tytułu mandatów. A przyniósł 30 milionów. I na tej podstawie Sławomir Nowak oszacował, że na następny rok, czyli 2013, może spokojnie planować półtora miliarda? Kto w taki sposób konstruuje budżet? Dyletant? Kłamca? Dyletant, bo nie zna się na matematyce. Kłamca, bo łże, uzasadniając zakup radarów troską o nasze bezpieczeństwo. Już po tym, jak na początku 2013 roku wybuchła ogólnopolska awantura o radary, minister Nowak łaskawie oświadczył, że uzgodnił z ministrem finansów, aby każda złotówka z mandatów, została przeznaczona na inwestycje w drogowe bezpieczeństwo. Ale skalę wpływów do budżetu z tytułu mandatów szacował w roku 2012. I wtedy te pieniądze miały trafić do wspólnego wora. Pomysł z zadaniowym wydatkowaniem pieniędzy od kierowców, pojawił się ad hoc, gdy trzeba było coś zmyślić na poczekaniu. Przy okazji: czy ktoś może pamięta, kiedy minister finansów podpisał rozporządzenie, które sankcjonowałoby deklaracje ministra Nowaka?
 
Publiczna kasa wypływa z budżetu szerokim strumieniem. Minister transportu, zamiast być liderem walki o poprawę stanu dróg, wchodzi w rolę gońca ministra finansów. Bo pokaźny kopczyk dukatów na zachcianki władzy nieco zmalał i coraz wyraźniej widać dno skarbca.
 
Na konferencji, podczas której Donald Tusk ogłosił rządowy plan sierpniowego „manewru budżetowego”, nie padło ani jedno słowo zadowolenia, że pięć procent kwoty, zwiększającej deficyt, stanowi ten miliard z okładem, którego władcom poskąpili kierowcy. A przecież do tej pory to był główny motyw rządowej propagandy. „Będziemy szczęśliwi, gdy te pieniądze nie wpłyną do kasy państwa”. Donku, Sławku, Jacku Vincencie, jesteście szczęśliwi?
 
Koncert Madonny – prezent za pięć milionów
 
Organizacja koncertu zamorskiej gwiazdy, kosztowała 6 milionów złotych. Wpływy od widzów wyniosły 1,2 miliona. Różnica między obiema kwotami, to wymiar szczodrości minister Muchy, okazanej w imieniu polskich podatników ubogiej piosenkarce. To, że ministerstwo sportu zakupiło kilka tysięcy biletów na ten koncert, czerpiąc garściami z funduszu na promocję piłki siatkowej, już nawet nie dziwi. Pani minister kilkakrotnie udowodniła, że nazwy dyscyplin sportowych i reguły rozgrywek, to w jej resorcie sprawa drugorzędna.
 
To był krótki przegląd patologii. Rozrzutność, bezkarność i buta. Przykłady można by mnożyć. Ktoś powie, że jakieś tam dwa i pół miliona, to nie są pieniądze, które mogłyby zaważyć na kondycji budżetu państwa. Ba, nawet brakujące 24 miliardy, to ledwie sześć procent dochodów państwa. Co racja, to racja. Tylko że te drobne niewinne kradzieże z matczynego portfela zaczynają się sumować do poważnych kwot. Setki milionów na radary, dziesięć milionów tu, trzy miliony tam... Jeśli znajdziemy kilkaset takich przekrętów, a znajdziemy bez trudu, to będziemy mieli kolejny miliard, o którego wartość rząd musi zwiększyć deficyt budżetowy. Miliard z drobnych kradzieży, miliard na policyjne malowanki z nowym logo... Dodatkowy miliard z... Dziennikarze śledczy zapewne i ten trzeci miliard łatwo by znaleźli. Na przykład w zarządach państwowych spółek. Albo na kolei. Albo w innym obszarze, nad którym pieczę sprawuje Sławomir N.
 
Mielibyśmy trzy miliardy, prawda? To akurat tyle, o ile zostanie w tym roku zmniejszony budżet Ministerstwa Obrony Narodowej. Żołnierze nie dostaną nowych mundurów, bo Ewa Kopacz rozdała kieszonkowe swoim kolegom. I sama troszkę wzięła, przecież to nic złego. W Afganistanie zginie jeszcze kilku naszych chłopaków, bo zabraknie pieniędzy na doposażenie Rosomaków w efektywniejsze osłony przeciwminowe. Bo generał Działoszyński pragnie służyć w godnych warunkach lokalowych, stworzonych kosztem kwot, które „w skali takiej instytucji” nie są duże.
 
Drobne niegodziwości zsumowały się do dużej dziury budżetowej, co skłoniło rządzących do zniesienia „progu ostrożnościowego”. I nie ma mowy o tym, aby tegoroczna „korekta” budżetu pozostała bez wpływu na poziom życia społeczeństwa.
 
Ktoś powinien się z tego publicznie wytłumaczyć. Domagajmy się tego głośno i konsekwentnie.
 
Władza ma postępować nie tylko legalnie. Ma wreszcie postępować przyzwoicie.
 

 
DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU – ANI CENTA DLA VINCENTA
 
(Dopiero po utworzeniu eventu okazało się, że pomysł nazwy nie jest oryginalny. Pojawiał się już w zeszłym roku w treści sloganów podczas wystąpień opozycyjnych. Zaproponowano go także w toku gorącej dyskusji o fotoradarach, na początku tego roku. Ma zatem wielu ojców).
 

 
Poznaj skalę rozrzutności władzy, na przykładzie "etosu" szefa Policji:  CZAS ADIUTANTÓW
 
Przeczytaj także: KOTLET, GŁUPCZE!

Zobacz galerię zdjęć:

ANI CENTA DLA VINCENTA - obywatelska akcja oświatowa
ANI CENTA DLA VINCENTA - obywatelska akcja oświatowa ANI CENTA DLA VINCENTA - obywatelska akcja oświatowa SZCZODRE ODRUCHY JOANNY MUCHY RADAR - BEZPIECZEŃSTWO, CZY CYNIZM? LOGO ZA MILIARD PIĘCIOKROTNOŚĆ JEDNEJ PENSJI PREMIA ZA BRANIE PENSJI DROGIE ZABAWKI EWY KOPACZ BŁOTO USŁUG LOGISTYCZNYCH SZACUNEK (dla) SŁAWKA NOWAKA PIENIĄDZE SZCZĘŚCIA NIE DAJĄ CENA SKROMNOŚCI DZIĘKUJEMY

Kontynuację bloga znajdziecie Państwo pod tym adresem: http://szmarowski.salon24.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka