Co powiesz o ministrze, który twierdzi, że jego państwo istnieje tylko w teorii?
Bartłomiej Sienkiewicz sypie tekstami, jak z rękawa.
A to "idziemy po was", a to "policjanci sami pochodzą z patologicznych rodzin". Tekściarz.
Jednak dwie z jego licznych produkcji, przeszły pomyślnie próbę śmiechu, przetrwały morderczy test obciachu i dotarły do grona finalistów.
Najpierw była niesłychanie odkrywcza deklaracja, że: monopol na przemoc ma państwo. Zabrzmiało to dość paskudnie, zważywszy na okoliczności. A były one takie, że szanowny msw wypowiadał się na konferencji prasowej zorganizowanej z powodu bezkarnego terroru stadionowych troglodytów.
Ludzie - tacy zwykli, Ty, On, ja - chcieliby się dowiedzieć, na co mogą liczyć ze strony państwa w tej sprawie. A ten, mistrz bon motu, informuje maluczkich ex cathedra, że to państwo - a nie bandyci, ma prawo ich napadać. Wyrafinowany empata. W sukurs rzuciło się stado posłusznych intelektualistów, wrzeszcząc, że to przecież nie żaden z Sienkiewiczów jest autorem cytowanej mądrości, a Max Weber.
Co można powiedzieć o ministrze, który zamiast okazać współczucie obywatelom zdrętwiałym ze strachu, epatuje ich swoją kwiecistą erudycją?
Drugi tekst jest jeszcze mocniejszy. I okoliczności mają dużo silniejszą wymowę. Otóż ktoś z obstawy rządu przez dłuższy czas nagrywał rozmowy jego przedstawicieli. Działo się to w restauracji, w której owo zacne towarzystwo zwykło było zażywać rozkoszy podniebienia. Czego tam nie było! No czego?
Jeszcze nie wiadomo. Wiadomo natomiast, co było. Ujawnił to popularny tygodnik.
W jednej z rozmów odbywa się zakulisowy targ przedstawiciela rządu z szefem niezależnego od rządu banku centralnego. Ot, taka normalna sprawa, szczególnie gdy rząd reprezentuje znany erudyta - znawca teorii Maxa Webera. Przedmiot targu: rząd chce prawa do elastycznej księgowości budżetowej, a "druga strona" chce obsadzenia posady ministra finansów człowiekiem miałkim i podatnym, w miejsce krnąbrnego i wpływowego. Szarzyzna polityki, można powiedzieć.
Za to w innej z rozmów (stenogramu tygodnik jeszcze nie opublikował) prawnuk noblisty oświadcza, że: państwo polskie istnieje tylko teoretycznie.
I znowu nie wszystkich słowa erudyty wprawiły w stupor oburzenia. No bo przecież powiedział to, co wiadomo od dawna.
No tak, to wiadomo od dawna. Ale partia, z którą całym sercem identyfikuje się podmiot liryczny, również od dawna sprawuje władzę w Polsce.
Co można powiedzieć o ministrze partii tworzącej rząd od siedmiu lat, który stwierdza, że państwo podlegające jurysdykcji tego rządu, istnieje tylko teoretycznie?
Dodajmy, że to jest ten sam gość, który w swoim gabinecie politycznym zatrudnił młodocianych fachowców, którzy co prawda nie posiadali wymaganego przepisami wyższego wykształcenia, ale za to legitymują się unikatowymi w skali MSW umiejętnościami: potrafią obsłużyć profil na Facebooku i wiedzą, że "wi-fi", to nie jest skrót od "wychowanie fizyczne".
Przeczytaj także: