Generała Jaruzelskiego sądzić będzie już tylko Historia.
Generała Jaruzelskiego sądzić będzie już tylko Historia.
Robert Szmarowski Robert Szmarowski
556
BLOG

Generał

Robert Szmarowski Robert Szmarowski Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

 

W dniu 25 maja 2014 roku zmarł generał Wojciech Jaruzelski.
 
Przyjaciel Gorbaczowa, autor stanu wojennego - dla jednych wielki strateg i mąż opatrznościowy, dla innych symbol narodowej zdrady. Niektórym sformułowanie oceny jego dorobku przychodzi z niezwykłą łatwością. Ale aby ta ocena mogła być obiektywna, albo chociaż wyważona, trzeba na osobę i dorobek Generała spojrzeć z zachowaniem olbrzymiego dystansu.
 
Dyktator
 
Krytycy generała koncentrują się na mrocznych odcieniach jego wojskowej i politycznej aktywności. Jako żołnierz 1 Armii Wojska Polskiego, Wojciech Jaruzelski służył w zwiadzie. Z tego tytułu współpracował też ze strukturami Informacji Wojskowej. Była ta organizacja wywiadowcza, która formalnie podlegała polskiemu dowództwu, ale faktycznie realizowała zadania na rzecz radzieckich mocodawców. Jaruzelski twierdził, że współpraca miała charakter roboczy, wynikający z konieczności bojowego współdziałania. To jednak nie przekonuje jego krytyków.
 
Jako minister obrony narodowej, generał Jaruzelski podjął decyzję o użyciu sił i środków LWP do tłumienia wystąpień robotników, którzy w grudniu 1970 roku protestowali na Wybrzeżu przeciw drastycznym podwyżkom cen na produkty żywnościowe. Odpierając zarzuty o osobistą odpowiedzialność, Generał wskazywał, że decyzja o użyciu wojska została podjęta kolegialnie i to na najwyższym szczeblu, do którego on, jako „zaledwie” zastępca członka Biura Politycznego KC PZPR, miał jeszcze daleko.
 
Wydarzeniem, które najsilniej zaciążyło na ocenie dokonań Generała, było wprowadzenie stanu wojennego, w dniu 13 grudnia 1981 roku. Stan wojenny przekreślił na niemal dekadę, dążenia wolnościowe w Polsce. Zginęło ponad sto osób. Po fali szykan i prześladowań, przyszła jeszcze jedna – fala emigracji.
 
W okresie III RP w każdą rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, pod domem Generała licznie gromadzili się porywczy aktywiści, którzy wykrzykując nienawistne hasła, dawali - jak twierdzili - „świadectwo prawdzie”. Pogrzeb Generała, państwowy pogrzeb, w wojskowej asyście, poprzedzony żałobnym nabożeństwem, był zakłócany przez takich właśnie „dających świadectwo”.
 
Druga strona
 
Wojciech Jaruzelski miał szlacheckie pochodzenie, a jako nastolatek trafił na Syberię, gdzie w 1942 roku stracił ojca. Do Armii Andersa nie zdążył dołączyć, a w szeregi „berlingowców” został wcielony decyzją urzędniczą. Proces politycznego urabiania Jaruzelskiego nie przebiegał więc ani gładko, ani szybko.
 
Nie ulega wątpliwości, że już później, jako zawodowy oficer, a następnie działacz polityczny, był on lojalnym wykonawcą doktryny autorytarnego systemu. Wprowadzenie stanu wojennego uzasadniał wyborem „mniejszego zła”, w obliczu groźby radzieckiej interwencji. Czy mogło do niej rzeczywiście dojść, wciąż pozostaje przedmiotem zażartych polemik. Wprawdzie Rosjanie twierdzą, że radzieckie kierownictwo taką możliwość odrzucało, ale z utratą kluczowego państwa obozu socjalistycznego Związek Radziecki na pewno by się nie pogodził.
 
Jaruzelski wykazał się dalekowzrocznością, gdy u steru władzy w ZSRR stanął Michaił Gorbaczow. Żaden z przywódców „bratnich” państw nie brał wtedy pod uwagę takiej ewentualności, że system komunistyczny trzeba będzie poddać gruntownym modyfikacjom, bo inaczej brak reform doprowadzi do katastrofy nie tylko gospodarki oparte na „księżycowej” ekonomii, ale także pozbawi ich władzy. Dlatego transformacja ustrojowa miała raczej burzliwy przebieg, a gdzie nie gdzie także i krwawy.
 
Obrady „okrągłego stołu” zainicjował właśnie Wojciech Jaruzelski, w asyście Czesława Kiszczaka. Ci, którzy w ćwierć wieku po wyborczym przełomie, będącym następstwem okrągłostołowych uzgodnień w Magdalence, niezłomnie głoszą tezę o „sprzedaniu Polski komunistom”, zdają się ignorować fakt, że bez rozlewu krwi żadna ze stron politycznego klinczu, nie byłaby w stanie uzyskać wtedy zwycięstwa. Alternatywą był kompromis, który osiągnięto między innymi dzięki postawie Wojciecha Jaruzelskiego. Nie był on Konradem Wallenrodem, ale okazał się bardzo roztropnym „syndykiem masy upadłościowej” PRL.
 
Sejm „kontraktowy” wyniósł Jaruzelskiego do godności prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Przez okres, w jakim przyszło mu ten urząd piastować, Jaruzelski wykazał się przykładną lojalnością wobec nowej Polski. A przecież ta Polska pod względem politycznym i gospodarczym stanowiła biegunowe przeciwieństwo tego, co próbował zakonserwować dekadę wcześniej.
 
Odpowiedzialność
 
Przez lata ciągnęły się procesy, które wytoczono Jaruzelskiemu w związku z jego działalnością we władzach PRL. Ciężko schorowany, od dawna nie uczestniczył w rozprawach. Jego śmierć pogrążyła w smutku i żałobie tych, dla których był mężem opatrznościowym. Natomiast ci, którzy uważali go za zdrajcę, nie dostrzegając żadnych jasnych aspektów jego dorobku, pozostaną już dożywotnio w poczuciu głębokiego niedosytu – wszak ostatecznie generał nie poniósł prawnej odpowiedzialności za negatywne następstwa podejmowanych przez siebie decyzji.
 
Generał Jaruzelski zszedł już ze sceny. Teraz sądzić go będzie już tylko Historia. Ale jej wyroki mają to do siebie, że nie zapadają prędko. Przedmiotem wciąż żywych sporów są takie wydarzenia, jak Powstanie Warszawskie, zamach majowy, czy rozstrzygnięcia polityczne zapadające w okresie formowania się Polski porozbiorowej. Takie „newsy”, jak stan wojenny, czy szpiegowska działalność pułkownika Kuklińskiego, muszą swoje odczekać.
 
Generale, spoczywaj w spokoju. Spokój na pewno przyda się także badaczom historii.

 

Kontynuację bloga znajdziecie Państwo pod tym adresem: http://szmarowski.salon24.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura