Robert Szmarowski Robert Szmarowski
1829
BLOG

Miejscowe legendy - Koszaliński von Nogay

Robert Szmarowski Robert Szmarowski Kultura Obserwuj notkę 1

Wiele miejsc ma swoje lokalne legendy. W kopalniach po dziś dzień pojawia się Skarbek. W Karkonoszach znany jest Rzepiór – Duch Gór. Jest Smok Wawelski, Lajkonik... Owóż i Polska północna ma swoje widma.

W Koszalinie opowiada się o znanym swego czasu, von Nogayu.

Był to nieudacznik, tchórz i sadysta. I zawsze był drugi, podobnie jak bohater polskiego filmu „Nic śmiesznego” - całe życie zawsze drugi.

Koszaliński von Nogay miał krótki epizod, gdy był pierwszy, w odległej twierdzy. Ale tak sabotował proces dowodzenia, że jego poplecznicy nie byli w stanie utrzymać go na posadzie. Trafił więc do Koszalina, na zastępcę. Kogo zastępował? Kroniki na ten temat milczą, wiadomo tylko, że zastępował niejednego.

Zasłynął tym, że prowadząc dnia pewnego automobil, wbił się swym pojazdem w bryczkę zamożnego mieszczanina. I zamiast dążyć do ugody, poszedł w zaparte. Zjawili się posterunkowi z odwachu i obwąchali delikwenta. Okazało się, że zanim wsiadł do automobilu, musiał opróżnić kilka antałków zacnego węgrzyna. Czego się posterunkowi z ust tej kanalii nasłuchali, to uszy cierpną. „Jestem oberlejtnantem, wy prostacy!”, „jestem zastępcą!”, „wykastruję Najjaśniejszemu Panu!”.

Gdy generalny sztab wszczął przeciw niemu postępowanie, żałosny ten osobnik tłumaczył się, że dnia poprzedniego... kosił trawnik. Zaiste, sporo promili słonecznych musiało mu uderzyć do głowy. Wszyscy obserwatorzy byli przekonani, że już nie wywinie się sprawiedliwości, a jednak uszło mu na sucho. Skądinąd wiadomym było, że ten istny bandyta w mundurze, silne ma ukorzenienie w KG SG (kwaterze głównej sztabu generalnego).

A kondycji umysłowej był, najdelikatniej mówiąc, mizernej. Owszem, potrafił udawać osobę kulturalną, a nawet inteligentną. Ale tego udawania starczało mu co najwyżej na kwadrans. Najpóźniej w szesnastej minucie wyłaziło na jaw całe żenujące buractwo, które trwale, niczym mgła - Londyn, spowijało jego ponurą i odmóżdżoną egzystencję.

Tak więc nie brakowało sytuacji, gdy swym zachowaniem dawał żołnierskiej braci powód do słusznej uciechy. Nie raz bowiem zdarzyło się, że chcąc komuś zaszkodzić, najszybciej zaszkodził sobie i raz kolejny wyszedł na kretyna. A prawdę powiedziawszy, daleko w tym celu chodzić nie musiał.



 

Kontynuację bloga znajdziecie Państwo pod tym adresem: http://szmarowski.salon24.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura