Robert Szmarowski Robert Szmarowski
951
BLOG

Ura bura i cenzura

Robert Szmarowski Robert Szmarowski Kultura Obserwuj notkę 11

Nasz spektakl pokaże wyrafinowane tortury seksualne i taki rodzaj relacji erotycznych, że żaden z polskich aktorów nie zdecydował się na udział w przedstawieniu, więc musieliśmy zatrudnić wykonawców zagranicznych.

Świetna reklama. Czego? Przedstawienia z "wysokiej półki", inscenizowanego przez placówkę zasilaną środkami publicznymi, pochodzącymi z funduszy resortu kultury.

Placówkę, której dyrektor jest posłem ugrupowania otwarcie i radykalnie krytykującego tych, od których placówka oczekuje dotacji.

Minister po zapoznaniu się z "reklamą", zażądał od podległych struktur terenowych, aby dążyły do zablokowania realizacji przedstawienia w "zapowiadanej postaci". Argument: nie chodzi o to, aby ingerować w treść spektaklu, ale o to, że jeśli artyści napisali prawdę, to zamierzają wystawić po prostu ostre widowisko pornograficzne.

Cenzor! Komuna! Powrót cenzury prewencyjnej! Zakazał, zanim obejrzał!

Minister nie zgodził się, aby publiczne pieniądze wydawano na pornografię. Nie, nie na inscenizację sztuki Witolda Gombrowicza zatytułowanej "Pornografia", ale na pornografię. I to zdecydowanie nietuzinkową w formie.

Zakazał, zanim zobaczył.

No przecież trudno zakładać, że artyści posłużą się prymitywnym łgarstwem tylko po to, aby zapewnić sobie frekwencję na widowni. Skoro więc nie kłamali, to informacja o pornograficznych zamiarach scenicznych nie wymagała weryfikacji. Cóż to zresztą za weryfikacja, która odbywa się za pomocą środków, by tak rzec, organoleptycznych. Czy gdyby autorzy widowiska zapowiedzieli, że zamierzają na deskach teatru zaszlachtować psa, to odpowiedzialny organ miał czekać, aż istotnie wcielą zamiar w nomen omen życie?

A co by było, gdyby jednak minister wybrał się na przedstawienie?

"Zgrzybiały dewot chciał sobie popatrzeć"!

"Dał się nabrać"!

"Skusił się na ostre porno"!

Nie byłoby tak? Przecież czego by nie zrobiła partia rządząca, to albo wychodzi, że właśnie z nich wylazło, albo, że się sprytnie zaczaili, bo powinno było wyleźć. Najlepszym przykładem takiej obłudnej, elastycznej etyki, jest sposób, w jaki tak zwane wolne media, pokazują Antoniego Macierewicza. Media, fikcyjne profile na portalach społecznościowych i ci, którzy w ten przekaz bezgranicznie wierzą.

Antoni Macierewicz w żaden sposób nie uchybił ani godności, ani powinnościom szefa resortu obrony narodowej. Ale uchybić był "powinien, no bo przecież ta brzoza".

Wracając do pornola. Jeśli nie tak, to inaczej można by rozegrać ewentualną wizytę ministra kultury, lub jego przedstawiciela, na przedstawieniu. Drugi Stalin. Teraz będzie sprawdzał dosłownie wszystko, nawet jasełka w Ustrzykach Górnych. Tak, jak tamten, bez którego zgody nie można było zakupić śrubki do traktora w najbardziej zapadłym kazachskim kołchozie.

Jeszcze jedno. Kogo zwabiła pokrętna reklama? Czy na pewno koneserów kultury wyższej? No przecież przyszli obejrzeć ostre wyczyny bezpruderyjnej cudzoziemskiej trupy. Podobno premiera dostała owacje na stojąco. Nie dziwię się. Gdybym wydał pieniądze na bilet, żeby obejrzeć ostrą akcję na scenie, a musiałbym się przedzierać przez kordon zdeterminowanych "obrońców moralności", to finał czegoś, czego mi nie obiecano w reklamie, też przyjąłbym z euforią.


 

Kontynuację bloga znajdziecie Państwo pod tym adresem: http://szmarowski.salon24.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura