Jakiś mroczny typek wpuszcza do sieci bujdy o Powstaniu Warszawskim, a w przerwach generuje autorskie wypryski na tematy aktualne. W Salonie24 w ciągu kilku dni zasadził prawie czterdzieści notek. Może chodzi o jakiś grubszy zakład?
Przeczytałem notkę o sanitariuszce Wandzie. Nawet administracja blogowni dała się nabrać i wypromowała ten bełkot na portalu społecznościowym.
Podjąłem dyskusję pod tekstem notki. W sumie - bez sensu, bo o czym gadać z kłamczuchem. Moje komentarze i swoje riposty kłamczuch już, ma się rozumieć, pousuwał. Zdążyłem zrobić zrzut ekranu, który udostępniam powyżej.
Dla ciekawych, link do "tekstu źródłowego":
http://dziennikarstwoobywatelskie.salon24.pl/695524,wanda-s…
Autor naprawdę ma sporo krzepy. Wymieniony artykuł upchnął już kilka dni temu na innym portalu, podpisując się "poznaniak".
"Nie kłam, bo zapomnisz", głosi stara prawda. Jeden z komentarzy pod tekstem w Salonie ma taką oto postać:
Posiadane pamiątki związane z bohaterką tego prawdziwego opowiadania a otrzymane od moich dziadków - żołnierzy AK, NSZ zgodnie z ich wolą przekazałem do Muzeum Powstania Warszawskiego w Warszawie. Pozdrawiam. [Tu i poniżej wytłuszczenie moje, R.S.]
Tymczasem pod publikacją na portalu "Wolne Media", o kilka dni wcześniejszą, wygląda to tak:
Ten materiał był publikowany w USA i Kanadzie w środowisku Polonii. Pamiątki po bohaterce tego materiału, pozostawione mnie zgodnie z jej wolą znajdują się w Muzeum Powstania Warszawskiego w Warszawie. Pozdrawiam i zapraszam na cały cykl o tych co ginęli i walczyli o Polskę o Żołnierzach Wyklętych.
http://wolnemedia.net/historia/wanda-sanitariuszka-powstania-warszawskiego
Poniżej przedstawiam "dyskusję" z kłamczuchem:
RS: Pięna historia - szkoda, że zmyślona. Jak się nazywała ta pani? Jaki miała pseudonim? Jaki miała stopień wojskowy? W jakim oddziale walczyła? W którym mieście w USA jest jej grób?
Ta historyjka to zlepek, patchwork. Katownie UB, ss-mani, przesłuchania, powstańcze szpitale. Można z tego ulepić dowolną ckliwą opowiastkę, której prolog rozgrywa się wśród rżenia ułańskich koni, mknących do wrześniowej szarży.
Kilkadziesiąt notek w kilka dni - podziwiam rozmach autora.
Kłamczuch: Nie czytasz moich komentarzy nie czytasz materiału ze zrozumieniem a szkoda. Powtarzam jeszcze raz dziennik-pamiętnik sanitariuszki bohaterki tego materiału znajduje się obecnie w Muzeum Powstania Warszawskiego. Jest to autentyczne opowiadanie nic w nim nie ma z fantazji. Ale to wiedzą patrioci.
Jeszcze jedno twoje pytania są niczym SB-ckie jak rodem wzięte widzę, że masz w tym dużą wprawę. Dane personalne są chronione ustawą - szkoda że nie wiesz - tak dla przypomnienia i bez zgody tej osoby nie można ich ujawniać publicznie a ta osoba nie żyje.
RS: Nie, proszę Pana, to są pytania z puli tych podstawowych, na które odpowiedzi pozwalają zweryfikować wiarygodność przekazu. Pamiętnik jest w muzeum, a dane autorki są niejawne, bo umarła 30 lat temu? Kapitalne!
Współczuję tym, których zdołał Pan omamić.
Uważny czytelnik dostrzeże zapewne frapujący fakt, że w tekście zasadniczym nie ma mowy o żadnym pamiętniku. Autor rzekomo spotkał się z bohaterką na kawce. Pamiętnik pojawia się dopiero w komentarzach.
Bohaterowie Powstania Warszawskiego zasługują na pamięć i szacunek, a nie na haniebne kuglarstwo, żywiące się ludzką naiwnością.