Rząd nie ma czego wydrukować, bo wyroku nie było.
Rzepliński w dwóch punktach naruszył przepisy ustawy o TK. Nie miał prawa arbitralnie wyznaczyć terminu rozprawy, bo ustawa nakazuje rozpatrywać sprawy w kolejności zgłoszeń. I wyznaczył skład nie w takiej liczbie, jak stanowi ustawa. Więc o jakim wyroku tu mówimy? Raczej o protokole ze spotkania.
PiS gra na czas, bo czas dla niego pracuje. W grudniu odchodzi "marszałek trzeciej izby parlamentu", czyli Rzepliński. Pod władzą jego następcy, działanie TK będzie dla PiS-u w pełni akceptowalne, więc druk wyroków pójdzie lawinowo i Europie nie pozostanie nic innego, jak tylko łaskawie się od Polski odpimpać.
Dlatego przedstawiciele "bananowej opozycji" tak zażarcie trzymają się tego tematu. Co ugrają do grudnia, to ich. A to tylko kilka miesięcy. Zleci, że nawet nie zauważymy. Zamiast bronić kobiet przed aborcyjną inkwizycją, oni będą bronić niezagrożonej demokracji.
Moim zdaniem rząd nie powinien w tej sprawie ustąpić Europie. Nawet pod groźbą sankcji. Bo zanim dopełnią się procedury sankcyjne, będzie już po konflikcie.