Gruchnęła dziś wieść, że rząd planuje drastycznie zaostrzyć przepisy emerytalne dla żołnierzy i funkcjonariuszy. Podobno mundurowi mają służyć do "samego końca - mojego, lub jej", czyli do granicy wieku emerytalnego, przyjętej w sferze cywilnej.
Jak dotąd, ta informacja ma rangę przecieku prasowego. "Jak udało się ustalić dziennikarzom..." Wielokrotnie już dziennikarzom udawało się ustalić różne dziwne rzeczy, które nie miały miejsca.
Obecnie trwają prace nad nowym uregulowaniem uprawnień mundurowych. Między innymi w znacznym stopniu ma zostać zredukowana patologia związana z rozliczaniem pobytu na zwolnieniach chorobowych. Strona związkowa nie ustaje w próbach przekonania rządu o konieczności zmiany wprowadzonych niedawno, zupełnie absurdalnych przepisów emerytalnych, łączących kryterium wieku i stażu służby.
Być może to, o czym dowiedzieliśmy się dziś rano, to psikus prasowy. A być może zagrywka "drugiej strony" zmierzająca do tego, aby mundurowi zamiast domagać się poprawy swojej sytuacji, skupili się na obronie tego, co jeszcze im zostało, bo przecież może być o wiele gorzej.
Jedna wskazówka: chyba nie ma na świecie takiego kraju, gdzie mundurowi służyliby do 65, czy 67 roku życia. W większości państw wiek 60 lat jest ustawową granicą pozostawania w służbie. Wyższy wiek emerytalny jest osiągalny dla wyższych oficerów i często objęty jest odrębnymi procedurami. Wydaje się więc mało prawdopodobne, aby nawet jeśli rząd coś tam knuje, miało to przybrać taki kształt, jaki wynika z prasowych spekulacji.
Zanim podepniemy magazynki, wyciągniemy zawleczki i wzniecimy kłęby czołgowych spalin, poczekajmy aż rząd zajmie oficjalne stanowisko w tej sprawie.
Aktualizacja
Na konferencji prasowej, w południe, minister Mariusz Błaszczak kategorycznie zaprzeczył, aby rząd planował jakiekolwiek zmiany w zakresie mundurowych emerytur.
Roma locuta, causa finita.
