Robert Szmarowski Robert Szmarowski
3729
BLOG

Najwspanialsza atrapa na świecie

Robert Szmarowski Robert Szmarowski Wojsko Obserwuj temat Obserwuj notkę 34

W dniu 14 stycznia 2017 roku odbyła się uroczystość oficjalnego powitania w Polsce żołnierzy amerykańskich. Do Żagania przybyła brygada pancerna, w ramach sojuszniczej operacji wzmocnienia wschodniej flanki NATO. Wiadomo, że ani ta jednostka, ani pozostałe, które przybędą wkrótce i trafią bezpośrednio na zagrożoną rubież, nie byłyby w stanie odmienić losów zmasowanej napaści rosyjskiej, gdyby do takowej doszło. Operacja ma na celu zasygnalizowanie gotowości sojuszu do kolektywnej obrony, a wielonarodowa kompozycja dyslokowanych wojsk gwarantuje, że ewentualny atak wywoła reakcję nie tylko suwerena danego terytorium, ale także państw zaangażowanych militarnie w tę operację.

Stała, choć rotowana, obecność Amerykanów, jest symbolem, czymś w rodzaju znaku „nieupoważnionym wstęp wzbroniony”. Wiadomo, że znak cię nie powstrzyma, ale wiesz, że gdy go przekroczysz, narażasz się na poważne następstwa.

W Polsce rozpętano medialną histerię, nacechowaną fanatycznym zachwytem nad potencjałem bojowym sojuszniczej brygady. Te wspaniałe czołgi Abramsy, które – któż by się spodziewał – mają obrotowe wieże z armatami. Te bojowe wozy piechoty Bradleye, w których wnętrzu jest także miejsce dla – fenomen! – dowódcy i operatora uzbrojenia. Te samobieżne haubice Paladiny, kalibru – nie, no to jest coś niebywałego – sto pięćdziesiąt pięć milimetrów. I tak przez cały dzień, przez cały tydzień, w każdej niemal godzinie emisji. Zupełnie tak, jakby Biały Człowiek przywiózł dwie skrzynie grzmiących kijów w darze dla plemienia, uzbrojonego w wykałaczki i pastylki do ssania.

Taką postawę oficjalnych mediów i tę jarmarczną oprawę można zrozumieć. Propaganda ma swoje prawa. Krzepiący przekaz wzmacnia morale obywateli, a w dobie prosperity lud łaknie igrzysk.

Gorzej, gdy w taki przekaz bezkrytycznie wierzy ten, kto powinien posługiwać się nim świadomie, jako jednym z licznych narzędzi zarządzania masami. A tak właśnie się stało. Premier Beata Szydło nie dostrzegła, że to, co mają obejrzeć i usłyszeć obywatele, jest przerysowane. Beata Szydło uwierzyła w boskość przybyszy zza Oceanu. Czołgi z wieżami, transportery z miejscami dla żołnierzy, haubice z kalibrem. Czyż Oni nie są wspaniali?

W efekcie, okolicznościowa przemowa, skierowana przez panią premier do sojuszniczych żołnierzy, przypominała raczej umizgi lokaja, niż akt partnerskiego powitania. Najbardziej rażący fragment brzmiał mniej więcej tak: „witam żołnierzy najwspanialszej armii świata, armii amerykańskiej”. Czy ktoś z doradców szefowej rządu zastanowił się, co te słowa oznaczają? Co implikują? Przecież na samej trybunie stał polski żołnierz. Przecież na miejscu uroczystości obok Amerykanów stał także polski pododdział. Gospodarzem pobytu sojuszników jest polska dywizja pancerna, wyposażona w nowoczesny sprzęt, pozwalający bez kompleksów spoglądać na każdą zagraniczną siłę zbrojną.

Jak się poczuli polscy żołnierze? Wszak słowa Beaty Szydło ulokowały ich gdzieś między pałacową strażą postkolonialnego watażki, a zuluską gwardią, zbrojną w dzidy i tarcze z krowiej skóry. Doszło do rażącej niezręczności. To było niedopuszczalne. Szczególnie w kontekście wysiłków ministra obrony, który od roku uwija się, jak w ukropie, aby odbudować krajowy potencjał militarny i na każdym kroku podkreśla profesjonalizm „naszych chłopców”. Mówiąc kolokwialnie, ktoś powinien za to beknąć.

Dla polskiego premiera najwspanialszą armią świata jest Wojsko Polskie. A sojusznicy, to mile widziani goście, którzy odgrywają rolę cennej atrapy.

[]

Obejrzyj wystąpienie szefowej rządu:


[]

Kontynuację bloga znajdziecie Państwo pod tym adresem: http://szmarowski.salon24.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo