DO CZEGO SŁUŻY ZIELONE
DO CZEGO SŁUŻY ZIELONE
Robert Szmarowski Robert Szmarowski
5938
BLOG

Z wojny pod rynnę

Robert Szmarowski Robert Szmarowski Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 1
Sierżant Paweł Oleszczuk został zwolniony z wojska na dwa tygodnie przed uzyskaniem uprawnień emerytalnych.
 
Tło
 
Historię zmagań sierżanta Oleszczuka zwięźle opisano na stronie Radia Olsztyn, gdzie znajduje się nagranie audycji, poświęconej jego batalii o emeryturę. Oto fragment:
 
„W wojsku przepracował prawie 15 lat. Wielokrotnie był na zagranicznych misjach. Miał bojowe doświadczenie i cenione umiejętności. (...) W jednostce w Lidzbarku Warmińskim przekonują, że Paweł Oleszczuk przed zwolnieniem ze służby miewał spore problemy w pracy, a jego pogarszająca się kondycja psychiczna mogła być zagrożeniem dla innych.”
 
Poniżej link do nagrania:

ŻOŁNIERZ WALCZY O EMERYTURĘ

 
Dyskusja
 
Ci, którzy poznali tę historię, przeważnie zastanawiają się, czemu Paweł nie odwołał się od orzeczenia komisji lekarskiej. I jak to możliwe, że wszyscy się mylili, tylko on jeden ma rację. Paweł Oleszczuk odpowiada szczegółowo. Może zbyt. Z natłoku dokumentów i faktów trudno wyłuskać te, które pomogłyby rozstrzygnąć, kto ma rację i co należało zrobić. Pojawia się także sporo głosów krytycznych pod adresem Pawła. Był zbyt krnąbrny, jest zadufany, na pewno przeszkadzał dowódcom, no i ewidentnie „ześwirował”.
 
Egzaminatorzy
 
W systemie szkolnictwa zawodowego służb mundurowych często zachodzi pewien paradoks. Otóż niektórzy wykładowcy nie widzą świata poza własną działką, a wszystkie inne mają w głębokiej pogardzie. Efekt jest taki, że z każdego przedmiotu, podlegającego egzaminowi, słuchacz musi być niemal ekspertem, podczas gdy egzaminator nie ma bladego pojęcia o innych zagadnieniach, niż jego własne.

Podobnie ma się sprawa z dyskusją o przypadku Pawła Oleszczuka.

- dziwne, Paweł, że dowódcy byli głupi, a ty mądry
- ciekawe, Paweł, że nie dałeś rady ściemnić przez te dwa tygodnie i dotrwać do „emki”
- dziwne, że niby się odwołałeś do sądu, a nikt poza tobą o tym nie wie
- a czemu nie wystąpiłeś z powództwa cywilnego
- no i jak ty chcesz coś wywalczyć, skoro ze wszystkimi walczysz...

I tak dalej. "Przecież mogłeś to i to", "a ciekawe, że nie zrobiłeś tego i tamtego"...

Paweł przesłużył w sumie trzy lata na wojnie (sześć półrocznych tur). Dla wielu z tych, co jeżdżą na misje, nawet jednorazowe pobyty nie pozostają obojętne dla kondycji emocjonalnej. Paweł jest silnie zmotywowany do rozwoju zawodowego, a to może prowadzić do frustracji, gdy własna wiedza napotyka na betonowe "mam cię w d...", usłyszane od niekompetentnego dowódcy. Jest też krnąbrny, co nigdy nie ułatwia życia. Gdy stanął w obliczu skumulowanej presji, nie do końca sobie z nią poradził. Psychotropy, wybuchowość, chęć walki z całym światem, miotanie pism niemal na oślep. Zaczęło się od blokowania ścieżki rozwoju, a skończyło na zagrożeniu utratą uprawnień emerytalnych i związanych z nimi niemałych należności mieszkaniowych. Przysługujących bez łaski, bo takie są reguły gry.

Jedną z podstaw orzeczenia o niezdolności do służby była opinia psychologa. To z tej opinii żona Pawła dowiedziała się, że mąż ją maltretuje. Strona służbowa usilnie twierdzi, że nawet jeśli opinia była bezpodstawna, to przecież nie była jedynym dokumentem. Nie była jedyną podstawą orzeczenia.

Nie była? Oficjalnie z pewnością nie. Ale sam przez pięć lat etatowo zajmowałem się opiniowaniem do służby i doskonale wiem, że opinie psychologa, formalnie pozbawione mocy, w rękach przełożonego władnego w sprawach kadrowych, mogą decydować o czyimś być albo nie być w służbie. Bardzo często psychiatra, lekarz o uprawnieniach orzeczniczych, opiera się całkowicie na wynikach konsultacji psychologicznej, oszczędzając czas i energię.

Ale nawet gdyby w tym wypadku opinia psychologa nie zaważyła na niczyim orzeczeniu, to jej treść jest przecież skandaliczna.  - Alkoholik i brutal. A skąd pani wie? - Z fusów.

I teraz postawcie się, Egzaminatorzy, w sytuacji Pawła. Gdyby miał do czynienia tylko z jedną przeszkodą, zapewne ogarnąłby sytuację na tyle, aby działać adekwatnie, a więc skutecznie. Ale on musiał stawić czoła sporemu gronu adwersarzy. Dowódca, psycholog, aparat urzędniczy... Kto nigdy nie zadarł z koniem, nie będzie miał zielonego pojęcia, co oznacza walka o przetrwanie. Oni piszą na ciebie kwity w ramach pracy, która właśnie na tym polega. Ty możesz coś napisać dopiero po zakończeniu swojej. Oni, zrelaksowani, po pracy wracają do domu, do rodzin. Ty, walcząc o najwyższą stawkę, obciążasz rodzinę swymi zgryzotami, a dla domu stajesz się bezużyteczny.

Nieznajomość prawa szkodzi. To fakt. Bardzo możliwe, że zaskarżając orzeczenia i wyroki, Paweł sporządzał nieskuteczne procesowo pisma. Ale to nie zmienia najważniejszego elementu całej afery. Zwolniono go na dwa tygodnie przed uzyskaniem uprawnień emerytalnych.

"A nie można było zaczekać?" - pyta dziennikarz. "No wie pan - odpowiada komandor z MONu - sralis mazgalis, tere fere kuku, proszę sobie wyobrazić, że niebezpieczny osobnik służy z bronią. Musieliśmy działać niezwłocznie..." I tak dalej.

A nie dało się chłopa wysłać po prostu na dwutygodniowe L-4? Nie dało się? My nie wiemy. Nie wiedział też dziennikarz. Więc zapytał pana komandora. I co usłyszał w odpowiedzi? "Noo... może by się i dało...".

Może by się i dało.

Pani psycholog wyjechała. Nie usłyszeliśmy jej w audycji. Dowódca zachorował, więc i jego głos nie zabrzmiał. Zabrzmiał głos Pawła, który z pisaniem radzi sobie słabo, ale gdy zaczyna mówić, to mówi bardzo sensownie. Zabrzmiał głos jego załamanej żony. I zabrzmiał głos pana komandora. Może by się i dało.

Jakie więc ma znaczenie, z kim w akcie desperacji zadarł Paweł, szukając sprawiedliwości? Jakie ma znaczenie, że jego opinia o dowódcy, to "słowo przeciwko słowu"? I cóż to za kompetencja do udziału w dyskusji, która polega wyłącznie na łapaniu Pawła za słowa i wytykaniu mu potknięć na różnych etapach zmagań z mundurową biurokracją.

Pawła można było uchronić przez te dwa tygodnie, aby dotrwał do emerytury. I należało to zrobić, bo niezależnie od tego, jak jest krnąbrny i zarozumiały, oddał Polsce piętnaście swoich cennych lat. Niezależnie od tego, czy "ścigano" go za to, że był mądrzejszy od kury, czy za to, że w ostatnim okresie popadł w kolidujące ze służbą problemy, dał służbie całego siebie.

Cała reszta nie ma znaczenia.
 
Paweł Oleszczuk o sobie
 
Oto drobne fragmenty wypowiedzi sieżanta Oleszczuka na Niezależnym Forum o Wojsku, gdzie jego sprawie poświęcono odrębny wątek:
 
Ukończyłem 3-krotnie maraton komandosa (to taki 42 kilometrowy bieg z plecakiem 10 kg organizowany co roku przez WKB Meta w Lulińcu).

Chodziłem pieszo do pracy (z Bartoszyc do Lidzbarka 25 km w jedną stronę)i wracałem, pieszo z ważącym 15-20 kg plecakiem i tak 2-3 razy w miesiącu .Czasem wychodziłem o 2-giej w nocy a niekiedy wyruszałem już wieczorem często tak samo,tego samego dnia z powrotem z plecakiem wracałem do domu.
 
Zacytowałem te wypowiedzi, bo uważam, że świetnie obrazują to, co Pawła charakteryzuje najsilniej - bezgraniczne oddanie służbie i wielką dbałość o rozwój swego żołnierskiego rzemiosła.
 
Więcej znajdziecie Państwo pod tym linkiem:
 
 
(Paweł nie ma ręki do pisania, więc lektura jego pisemnych wypowiedzi wymaga odrobiny wyrozumiałości).

Wywiad środowiskowy - cóż to jest? Na jakiej podstawie psycholog w jednostce podejmuje działanie, które określa jako "wywiad środowiskowy"? Gdzie jest dokumentacja z tego "wywiadu"?
 
Dowiedz się, czym naprawdę jest wywiad środowiskowy.
 
W opinii psychologicznej użyto sformułowania "bywa rozkojarzony". "Rozkojarzenie" to pojęcie z zakresu psychopatologii. W opinii psychologicznej nie można posłużyć się nim, jako synonimem słowa roztargniony, lub zdekoncentrowany.
 
I jeszcze jedno zastrzeżenie: opinia, na podstawie której gremium orzecznicze podejmie decyzję o dalszych losach żołnierza w służbie, powinna odwoływać się do wskaźników obiektywnych, do których należą wyniki psychologicznych testów klinicznych. W omawianym dokumencie nie ma wzmianki, że testy takie przeprowadzono
 
Treść "opinii" czytelnicy znajdą na ilustracji zamieszczonej u góry notki.

Poznaj ciąg dalszy:
 

Obejrzyj reportaż na Polsacie:
 

 

Zobacz galerię zdjęć:

"Wywiad środowiskowy", czyli co? Zbieranie plotek bez upoważnienia sądu?
"Wywiad środowiskowy", czyli co? Zbieranie plotek bez upoważnienia sądu?

Kontynuację bloga znajdziecie Państwo pod tym adresem: http://szmarowski.salon24.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka