Robert Szmarowski Robert Szmarowski
1888
BLOG

Robert Szmarowski - oświadczenie w sprawie Pawła Surgiela

Robert Szmarowski Robert Szmarowski Społeczeństwo Obserwuj notkę 6

Nie daję wiary słowom Pawła S. Chodzi o tego pana, którego rzekomo skatowali i okradli warszawscy strażnicy miejscy.

Co się wydarzyło? Na pewno wiadomo tylko tyle, że radiowóz straży stał na prawie pustym parkingu, że Paweł S. zaczepił strażników, zarzucając im złamanie przepisów drogowych, że blokował im możliwość odjazdu, włażąc prawie pod koła, i że w końcu strażnicy z powodu jego zachowania wysiedli z pojazdu. Paweł S. nagrywał to telefonem komórkowym. Było około pierwszej trzydzieści w nocy. Co z Pawłem S. zrobili strażnicy? Na nagraniu słychać tylko jego absurdalne deklaracje, że skasuje film. Jest też wzywanie pomocy. Tyle. Materiał trwa niecałe dwie minuty i jest zmontowany. Obywatel twierdzi, że został skuty na plecach i wrzucony do radiowozu, po czym wywieziono go do lasu, tam grożono śmiercią, a gdy wymuszono deklarację, że nikomu nie powie o całym zajściu, napastnicy odwieźli go pod dom. Według niego psikano mu gazem w oko przez pół minuty, skopano po twarzy i ukradziono trzy tysiące złotych. Paweł S. był jednak sprytniejszy od oprawców, bo zostawił w ich samochodzie wizytówkę, aby się nie mogli wyłgać. Powodem przebywania w środku nocy na pustkowiu przez Pawła S. była chęć przeparkowania samochodu.

Oko zakleił sobie sam, na potrzeby fotki dla mediów. Gdy zażądał niezwłocznego zaopatrzenia na szpitalnym oddziale ratunkowym, został wyśmiany, bo był w takim stanie, który nikogo nie przekonał do historyjki o napaści i katowaniu. „Uciekałem w drugą stronę, niż pojechali strażnicy”, twierdzi Paweł w jednej z wersji. Ale jak to? Przecież odwieźli go pod dom. Ale starczyło mu siły, aby wsiąść do auta i jeździć po mieście tak długo, aż napotkał policyjny radiowóz. Jeździł rzekomo bez oka i kierował jedną ręką, bo drugą miał zmasakrowaną. Czemu nie zadzwonił? Jego odpowiedź jest prosta, zablokował sobie telefon. Strażnicy jak widać działali wybiórczo, wzięli pieniądze, ale zostawili telefon. Tak, ten telefon, którego widok tak bardzo ich rozjuszył. Paweł w godzinę po pobiciu był już ładnie oklejony, a fotka zabójczego radiowozu i twarzy skatowanej ofiary (bez żadnego siniaka) pojawiła się na jego facebookowym koncie. W godzinę po zajściu. Potem był list otwarty do rzeczniczki Straży Miejskiej. List otwarty, a nie skarga? Jak to tłumaczy Paweł S.? No bo z jednym okiem i jedną ręką nie mogłem napisać skargi, a list podyktowałem. A wpis w godzinę po zdarzeniu też podyktował? Było to około trzeciej w nocy. No i czy nie mógł również podyktować skargi?

Tych strażników dyscyplinarnie zwolniono, a prokurator postawił im zarzuty. Moim zdaniem oba działania były pochopne. Jedynym dowodem jest tu ten lipny filmik, a rzekoma ofiara zmienia wersje jak rękawiczki. Wiarygodność Pawła S. uważam za zerową. Straż Miejska u wielu osób budzi niechęć. Jest krytykowana za gorliwość wobec kierowców i za pobłażliwość wobec chuliganów. Osobiście mam bardzo krytyczny stosunek do SM właśnie w związku z radarami i brakiem pomysłów na bezpieczeństwo drogowe. Ale nie może być tak, że puste oskarżenie staje się zapalnikiem inicjującym wybuch bezgranicznego hejtu. Nie trzeba przesadnej wnikliwości, by znaleźć w sieci wpisy nienawistne, skazujące strażników na karę śmierci, a ich formację na niebyt.

Cóż takiego się stało? Radiowóz blokował trzy miejsca? Ale był środek nocy i parking był prawie pusty. Załoga była w pojeździe, więc gdyby faktycznie ktoś właśnie potrzebował tam zaparkować, to bez problemu można było zwolnić miejsce. Wóz miał włączony silnik? Może tak, może nie. Nagranie jest pocięte, więc nie wiemy jak długo pojazd tam stał. Może zajechali tylko na chwilę? Z filmu się o tym nie dowiemy. I już. Ot, cała przewina. Za to przysługuje najwyżej niezbyt surowa reprymenda po powrocie do jednostki. Ale jeśli obywatel stwierdził, że dzieje się źle, mógł przecież z bezpiecznej odległości nagrać strażników, a kopię filmu wysłać do ich przełożonych wraz ze skargą na nieprawidłowe zachowanie. A co zrobił Paweł S.? Podszedł, aby stać się głównym bohaterem swego filmu. Zachowywał się prowokacyjnie, a na koniec stwierdził, że „zatrzymuje strażników do przybycia policji”. Napierał na drzwi pojazdu, wpychał się pod koła. Czy tak postępuje ktoś, komu leży na sercu przestrzeganie prawa? Nie, tak postępuje pieniacz, zachowujący się bezczelnie, bo wie, że w Polsce mundurowi są na celowniku i bezkarnie można sobie wobec nich pozwolić na bardzo wiele.

Zbulwersowany całą sprawą, sporządziłem mem. Jest tam fota owiniętego Pawła S. oraz fota radiowozu Straży Miejskiej. I jest tekst: „To jest Paweł. Pawłowi w środku nocy przeszkadzał radiowóz na pustym parkingu. Więc Paweł zaczął zaczepiać radiowóz. Aż wreszcie radiowóz stracił cierpliwość i teraz Paweł ma zaklejone oko, nosi taki dziwny kołnierz i obwołał się Jezusem. Nie bądź jak Paweł i nie wk**wiaj otoczenia nagrywaniem swoich sped**onych filmików”. Mem wrzuciłem na portal społecznościowy i rozszalała się burza. No jak to! Jak tak można! Przecież to ofiara gestapo. Sporo osób ma jednak opinię podobną do mojej i obrazek uzyskał liczne udostępnienia. Pojawił się także na profilu śląskich związkowców policyjnych, za co spotkała ich fala krytyki, a profil stał się obiektem zajadłego trollingu. Mem zamieściłem też na blogu, dołączając opis sytuacji, której pewien czas temu byłem uczestnikiem. Moja notka zniknęła z blogu, więc tekst przytaczam poniżej.

Dwa lata temu uczestniczyłem w przewozie zatrzymanego z sądu do aresztu, trasa drogą krajową, około 100 kilometrów. W pewnej chwili nasz konwój, dwa dyliżanse, wyprzedza prawym (!) pasem jakiś kliniczny debil, trąbiąc niemożebnie. Parę kilometrów dalej zatrzymuje nas patrol policyjny, który "stoja" strzegąc ważnego skrzyżowania. Zjeżdżamy na bok, podchodzi funkcjonariusz i mówi: sorki, ale tu się obywatel poskarżył i no niestety muszę spisać kierowcę, a wy już wiecie sami, co z tym później zrobić.

Patrzymy, a kilkanaście metrów dalej stoi ten debil zaparkowany. Podchodzi do naszych wozów i z ryjem, że mu... blokowaliśmy pas ruchu, a do tego jechaliśmy z nadmierną prędkością. My - jemu, z nadmierną. A on się bardzo śpieszy i w ogóle nas nagrał go-pro i wrzuci to na Youtube.

Czynności z nami trwały około 20 minut, a debil był u policjantów kilka minut wcześniej i jeszcze po naszym odjeździe uzupełniali z nim dokumentację. Oto, jak się bardzo mistrzowi śpieszyło.

To są właśnie ci bohaterowie, których nagrania zawsze zaczynają się w dogodnym dla nich momencie, a poczucie bezkarności sprawia, że pozwalają sobie na takie bezczelne wybryki, za które od zwykłego obywatela dostaliby normalnie po ryju. Ale mundurowi są łatwym celem, bo nie dość, że ich działanie krępują nieżyciowe procedury, to jeszcze tchórzliwi przełożeni w pierwszej kolejności rzucają ich na żer mediom, zamiast wesprzeć prawnie i zwalczać tych cwaniaczków, kreujących się na niewinne ofiary "policyjnego reżimu".

Paweł S. zaczyna straszyć i tropić. Do mnie napisał dwukrotnie na Facebooku. Jakieś rzewne dyrdymały, jak to bardzo on wspiera Policję, i że zgłaszają się do niego setki babć pobitych przez Straż Miejską. Za trzecim razem napisał, aby poinformować mnie o tym, że pozwie mnie do sądu za stalking.

Nie wiem, jak tamtej feralnej nocy zachowali się warszawscy strażnicy, bo brak jakichkolwiek dowodów. Nagranie Pawła S. według mnie upadnie w sądzie, a to co naopowiadał po prostu nie trzyma się kupy. Żałuję, że z powodu mojego obrazka mają teraz nieprzyjemności śląscy policjanci. Obrazek uznano za niesmaczny. Wulgarny, to tak, prawda. Ale niesmaczny? Bo co? Bo nie pasuje do jazgotu „słusznie oburzonych mas”? Ciekawe co powiecie rodzinom tych dwóch strażników, gdy się okaże, że zostali pomówieni i niesłusznie poddani dotkliwym represjom.

Aktualizacja

Administracja Salonu24 uzależniła publikację tego tekstu od usunięcia ilustracji, którą był przedmiotowy mem. Otóż Paweł S. zagroził im procesem. Przy czym bez oporów... sam udostępnił obrazek na swoim facebookowym profilu, co posłużyło mu do zdeprecjonowania policjantów, na których stronie go podpatrzył. Dzięki tym działaniom mem stał się naprawdę popularny, co najwidoczniej z jakichś powodów odpowiada Pawłowi S.


Materiał źródłowy - Gazeta Wyborcza oburzona (w treści znajedziecie państwo ten straszny mem)

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,19664852,niesmaczny-wpis-policjantow-z-katowic-ws-glosnego-pobicia.html#Czolka3Img

Kontynuację bloga znajdziecie Państwo pod tym adresem: http://szmarowski.salon24.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo