Robert Szmarowski Robert Szmarowski
451
BLOG

"Smoleńsk" - debata

Robert Szmarowski Robert Szmarowski Kultura Obserwuj notkę 7

Ci, którzy gromią „Smoleńsk” Krauzego, albo nie widzieli filmu, albo pomylili kino fabularne z dokumentalnym, albo chcą się wypromować, jako wiejscy animatorzy kultury, przed którymi rozbłysła ta jedyna szansa, żeby zaistnieć.

Tomasz Raczek film obejrzał. I krytykuje go za... niezgodność z faktami. Wskazuje mnóstwo braków scenariusza, kierując się kryterium własnych sympatii i antypatii politycznych. Jak na filmoznawcę, bardzo zaskoczył mnie pogardą dla Redbada Klynstry. W mojej ocenie ten aktor stworzył w „Smoleńsku” jedną z najciekawszych kreacji, jeśli nie najciekawszą.

Mówiąc o filmie „Smoleńsk”, mówmy o filmie „Smoleńsk”, a nie o katastrofie pod Smoleńskiem. Podobnie jak robimy to w na przykład w odniesieniu do „Człowieka z żelaza”, którego scenariusz jest dosłownie najeżony sprzecznościami logicznymi, a do historycznej prawdy na temat Sierpnia bardzo mu daleko. O "Człowieku z nadziei" nie ma nawet co wspominać.

Ja obejrzałem „Smoleńsk” z wielką satysfakcją, choć mam biegunowo inny pogląd na genezę i okoliczności katastrofy smoleńskiej. Ale ja poszedłem, aby obejrzeć film. Nie wybrałem się do kina aby wiecować, czy szukać potwierdzenia lub zaprzeczenia dla swoich przekonań.

Co się zaś tyczy roli dziennikarki, wykreowanej przez Beatę Fido, to nie mam najmniejszych zastrzeżeń. Drapieżna łowczyni sensacji, wiedziona jedynie imperatywem oglądalności, musi irytować. A to, że przemiana bohaterki dokonuje się, a raczej zaczyna się dokonywać, dopiero pod koniec opowieści? Co w tym dziwnego? Ile czasu zajęłoby to Tomaszowi Raczkowi, gdyby nieoczekiwanie zaczął myśleć? Raczek porównał Ninę, tę dziennikarkę, do Agnieszki, tej z „Człowieka z marmuru”. Oczywiście według niego Nina to żałosna próba naśladownictwa. A ja twierdzę, że Nina Fido jest o wiele bardziej spójna osobowościowo i o wiele bardziej spójna logicznie, niż Agnieszka Janda.

„Smoleńsk” to pomnik dla obozu Lecha Kaczyńskiego i dla pary prezydenckiej. Autorzy filmu mieli prawo do takiej wypowiedzi artystycznej. I swoją robotę wykonali rzetelnie.


Na ten temat napisałem też: "Smoleńsk" - solidne tendencyjne kino


Materiał źródłowy: wpis Tomasza Raczka na Facebooku

Smoleńsk 2/10

Rodziny tych, którzy zginęli w katastrofie samolotowej w Smoleńsku (niezależnie od tego, w którą przyczynę tej katastrofy wierzą – wypadek, czy zamach), od Barbary Nowackiej po Jarosława Kaczyńskiego, powinny czuć się głęboko zranione stopniem artystycznej nieudolności, jaką prezentuje film pt. „Smoleńsk”. Równie boleśnie powinniśmy odczuwać to my wszyscy, zainteresowani losem Polski i tym, jakie ów los znajduje odbicie w kinie.

Nie umiem sobie wytłumaczyć, dlaczego dopuszczono do premiery dzieło tak chrome, nieudane i nieprofesjonalnie wykonane. Z bólem stwierdzam, że nic tu nie wyszło: ani scenariusz Marcina Wolskiego, Macieja Pawlickiego, Tomasza Łysiaka i Antoniego Krauzego, tonący w chaosie splątanych i nienazwanych z imienia wątków; ani przestraszona nadmiarem niejasności reżyseria Antoniego Krauzego, pozostająca w stanie permanentnego zachłyśnięcia i braku tlenu; ani pośpieszne, niedopracowane aktorstwo, chwilami przypominające scenki znane z telewizyjnego Magazynu Kryminalnego 997, w którym amatorzy odtwarzali przebieg krwawych zbrodni; ani praca kamery; ani niechlujna dokumentacja przebiegu całej historii.

„Smoleńsk” nie jest filmem o tragicznym locie prezydenckiego samolotu na uroczystości w Katyniu. Nie jest też hołdem dla ofiar. Nie jest opowieścią o tych, którzy zmagają się z gwałtownym odejściem najbliższych, ani docu-dramą, opowiadającą nam minuta po minucie, co się wtedy wydarzyło.

Czym więc jest?

Przede wszystkim paszkwilem na TVN, który pod zmienioną nazwą TVM odgrywa w filmie tę samą rolę, którą w „Człowieku z marmuru” Andrzeja Wajdy spełniała propagandowa TVP czasów komunizmu. Mamy nawet dość wyraźne nawiązanie fabularne do „Człowieka z marmuru”, bo główną postacią „Smoleńska” okazuje się telewizyjna dziennikarka Nina (wzorowana na postaci Katarzyny Kolendy-Zaleskiej) próbująca zrealizować reportaż na temat prawdziwych okoliczności katastrofy, podobnie jak u Wajdy dziennikarka Agnieszka usiłowała powiedzieć prawdę o losie Mateusza Birkuta. Nina, tak jak wcześniej Agnieszka, ma jednak oportunistycznego szefa (obsadzony w tej roli Redbad Klynstra okazał się całkowitym nieporozumieniem), który na różne sposoby próbuje sparaliżować jej dążenie do prawdy. Tyle że porównanie grającej Ninę Beaty Fido do młodej Krystyny Jandy jest druzgocące dla tej pierwszej. Fido nie ma niestety ani talentu, ani warsztatu, które by ją uprawniały do zagrania pierwszoplanowej roli w jakimkolwiek filmie. Dwie miny, którymi dysponuje (zacięta i głupkowata), nie pozwalają na stworzenie nawet drugoplanowej postaci. Niestety przez większość filmu to ona właśnie bryluje na ekranie.

Są sekundy, gdy czyjeś aktorstwo miga w mroku tej artystycznej katastrofy jak promyk nadziei (Ewa Dałkowska jako prezydentowa Maria Kaczyńska, Halina Łabonarska jako matka Niny), ale promyki te gasną natychmiast bo trwają na ekranie zaledwie chwilę.

Nie należę do tych, którzy sądzą, że wiedzą, co się stało w Smoleńsku i za wszelką cenę upierają się przy swojej wersji wydarzeń. Jestem widzem wręcz idealnym, bo moja niepewność powoduje, że czekam na opowiedzenie tej historii – pokazanie argumentów lub choćby tylko poruszenie wyobraźni. Niestety „Smoleńsk” nie dostarczył mi ani informacji, ani emocji, bo tandetność narracji sparaliżowała wszelkie odczucia.

Oglądałem film w piątek, pierwszego dnia, gdy pojawił się w kinach. Kupowałem bilet przez internet i nie dowierzałem, gdy na planie widowni widziałem same niezajęte miejsca. Ostatecznie na sali warszawskiego kina byłem wraz z pięcioma innymi widzami. Nikt z nas głośno nie reagował. Nikt się nie wzruszył, ani nikt się nie śmiał. W smutnym poczuciu porażki, milcząc opuszczaliśmy kino.

Jeśli to prawda, że Jarosław Kaczyński próbował nie dopuścić do premiery „Smoleńska”, to go rozumiem. Na jego miejscu postąpiłbym tak samo.


 

Kontynuację bloga znajdziecie Państwo pod tym adresem: http://szmarowski.salon24.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura