Robert Szmarowski Robert Szmarowski
1022
BLOG

Jak obrzydzić inwazję

Robert Szmarowski Robert Szmarowski Polityka Obserwuj notkę 10

Według najnowszych sondaży niemieckie społeczeństwo nie tryska entuzjazmem na myśl o realizacji sojuszniczych zobowiązań swego państwa wobec Polski. Jeśli to samo czują Francuzi i obywatele kilku innych wiodących państw Sojuszu Północnoatlantyckiego, to w momencie konfrontacji z Rosją, jak zwykle będziemy skazani na walkę w osamotnieniu.

Nie byłoby to może źródłem obaw, gdyby nie rozpaczliwie skromny potencjał obronny naszego państwa. Decyzją ministra obrony, polska armia w ciągu kilku lat ma się powiększyć o połowę. To krok w dobrym kierunku. Pokazuje, że w ekonomicznym zasięgu naszej gospodarki leży utrzymanie dużo poważniejszej siły zbrojnej, niż ta, którą dysponujemy obecnie.

W mojej ocenie, jest to jednak wciąż za mało. Jeśli uprzytomnimy sobie, co to w praktyce oznacza, stanąć samotnie przeciwko rosyjskiemu naporowi, to zrozumiemy także, że nie można oszczędzać na Wojsku. Nie chodzi o to, aby być militarnie zdolnym do wyprawy na Moskwę, ale o to, aby skutecznie obrzydzić drugiej stronie pancerno - motorową wycieczkę do Warszawy.

Ukraińcy są właśnie w takiej sytuacji, gdzie znikąd nie mogą oczekiwać odczuwalnego wsparcia. Nie licząc kilku tirów z bandażami i paru wagonów hełmów. Integralność ich państwa wciąż wisi na włosku, a część terytorium na długo zapadła pod but najeźdźcy.

Jeśli uwzględni się taki scenariusz, można się na niego przygotować. Nie ma nic gorszego, niż bycie zaatakowanym w sposób, który precyzyjnie prognozowało się od lat, i nie mieć zdolności do efektywnej reakcji.

Nie potrzebujemy więcej czołgów. Nawet podwojenie ich liczby nic nam nie pomoże, choćby cały pancerny sprzęt był klasy najnowszych Abramsów.  Potrzebujemy za to mnóstwa taniej, poręcznej broni przeciwpancernej. Nasz kraj nie dysponuje dostatecznie głębokim zapleczem terenowym, aby móc efektywnie ukryć a potem skutecznie wprowadzić do walki większe związki pancerne, w starciu z takim gigantem, jak Rosja. A tylko ona nam zagraża. W naszej sytuacji trzeba przy dotychczasowej liczbie czołgów, dążyć do tego, aby były jak najnowocześniejsze, ale jedyną receptą na zmechanizowaną nawałę, jest bogate nasycenie wojsk środkami obrony p-panc. w połączeniu z wyzyskaniem terenowych walorów bronionego obszaru. Do tego właśnie należy użyć wojsk OT, a wcześniej perfekcyjnie wyszkolić je w obsłudze ręcznej broni przeciwpancernej i przeciwlotniczej.

Zapomnijmy o jakichś straszliwych, potężnie rozbudowanych polskich kłach, zdolnych do zburzenia Moskwy podwodną salwą rakietową. Zamiast tego powinniśmy dosłownie najeżyć obszar kraju bronią defensywną, która w ostatecznym stadium zintegruje się do postaci przeciwlotniczej kopuły. Niestety nie mamy nie tylko kłów, czy kopuły, ale nawet systemu ochrony ludności, bo Obrona Cywilna obecnie stanowi zlepek kilku zapadających się schronów i paru składnic archaicznych masek przeciwgazowych.

Na szczęście powstaje wreszcie Obrona Terytorialna. Teraz tylko należy zadbać, aby ten zbawienny komponent systemu obronnego nie padł ofiarą talentu kilku zmurszałych fachowców od wszystkiego, co tylko da się spartaczyć, wydając edykty z kwatery naczelnego dowództwa.

Wojska musimy mieć więcej. Nie 150 tysięcy, a co najmniej dwieście. Musimy także dysponować systemem szkolenia i zasilania rezerw. W obecnej sytuacji międzynarodowej, która przecież w najbliższych latach nie będzie zmierzać do złagodzenia, ale bardziej się skomplikuje, jest rzeczą oczywistą, że należy ustanowić w Polsce obowiązkową służbę wojskową. Jej forma organizacyjna i czas trwania, to temat na poważną debatę. Ale mieszkamy w kraju przyfrontowym. Wzdłuż naszej wschodniej granicy przebiega skraj znanego nam porządku cywilizacyjno – gospodarczego. Nie mamy takiego komfortu, jak na przykład Francja, granicząca wyłącznie z przewidywalnymi przyjaciółmi.

Zasadnicza służba wojskowa powinna być systemową kontynuacją przysposobienia obronnego, którym należy objąć dzieci i młodzież na każdym etapie nauczania, oczywiście w formie dostosowanej do edukacyjnych zdolności poszczególnych grup wiekowych.

Gdyby doszło do wojny z Rosją, los naszego kraju będzie nie do pozazdroszczenia. Ale nie będzie przesądzony, jeśli wojna zastanie nas przygotowanych na miarę rzeczywistych możliwości, którymi rozporządza państwo o naszym potencjale ekonomicznym i ludnościowym. Należy też pamiętać o tym, że silna armia w pierwszej kolejności jest elementem systemu odstraszania, a dopiero gdy zawiedzie wszystko inne, staje się narzędziem wojny.


Przeczytaj również: Anakonda-16 scenariusz bonusowy


Na ten temat napisałem także:

Jeszcze nie gotowi

Potrzebujemy więcej wojska

Oba teksty powstały dwa lata temu, ale w mojej ocenie nic nie straciły na aktualności.


 

Kontynuację bloga znajdziecie Państwo pod tym adresem: http://szmarowski.salon24.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka